Oglądałem kiedyś bardzo ciekawy program o chińskich podróbkach. Mądre głowy opowiadały o podrabianych butach Nike i Adidas, torebkach od Louis Vuitton, a nawet o herbacie Lipton, która z firmą Lipton nie miała wiele wspólnego.
Pokazywali jak Chińczycy podrabiają jajka (tak dokładnie – podrabiane jajka), ale nawet to nie wywołało u mnie tak mocnego odruchu wymiotnego jak najnowsze dziecko firmy VIDOEV – elektryczny „Beetle style car”, który swój przedpremierowy podczas zaliczył podczas Shandong EV Expo.
Chiński VW Beetle – VIDOEV
Design auta, jeśli można to tak nazwać, to połączenie New Beetle z 1997 roku i New Beetle z 2012 roku do którego dodano parę drzwi.
Wygląda to gorzej niż brzmi, nie pomagają też o trzy rozmiary za małe felgi, ani proste linie nowych drzwi wbite w opływowego Beetla. Wiem, że póki co chiński VW Beetle to tylko prototyp, ale naoglądałem się wielu chińskich aut i jakoś po wersji produkcyjnej nie spodziewam się rewelacji.
Nie wiadomo dokładnie jakimi parametrami będzie się legitymował 'Beetle-style car’ od VIEOIVOEOIVEVIDEIEOOEOVE, ale pod maską na pewno zasiądzie niewielkiej mocy silnik elektryczny, co przecież doskonale tłumaczy dwie rury wydechowe wpasowane w tylni zderzak (sic!).
Wnętrze również poleciało stylem New Beetle’a i z tego co wiadomo na teraz, będzie obejmowało duży ekran dotykowy wmontowany w środek konsoli i dwa uchwyty na kubki. No przekonali mie, biere!
Zresztą o czym tu mówić, wystarczy spojrzeć na logo VIDOEV, które chyba najlepiej oddaje misję i charakter tej firmy – plastik udający chrom, którego kształt został skopiowany od firmy Nissan, a czcionka od Volvo.
Wszystko jestem w stanie zrozumieć, ale za kradzież projektu garbusa i ten mashup logotypów Nissana i Volvo 'projektantom’ VIDOEV powinno się wyłupić oczy i uciąć ręce. Nie rozumiem też, dlaczego chiński VW Beetle style VIDOEV wyposażony w silnik o zawrotnej mocy 27 KM ma kosztować około 16 000 $!
Nie znam chińskiego rynku i nie wiem jak kształtują się na nim ceny samochodów, ale jeśli za równowartość 60tyś złotych można kupić tylko takie coś, to naprawdę wolę nasze 10-cio letnie beemki w dieslu, które przywiezione z Niemiec z przebiegiem 150tyś km latają po alledrogo. Te auta przelatają kolejne kręcone 150tyś i to w dobrym stylu, w przeciwieństwie do tandetnych chińskich podróbek.
Jedno co mnie przeraża to świadomość, że prędzej czy później europejskie rynki zaleją chińskie samochody, bo oni zaczynają od tanich śmiesznych podróbek, przechodzą przez etap podróbek przyzwoitej jakości i w pewnym momencie mają tyle hajsu, że kupują markę którą podrabiali.
Już mamy za sobą pierwsze chińskie zakupy w Europie, bo chociaż nie zdajecie sobie z tego sprawy, to już jeździcie na chińskich oponach Pirelli. Jeśli nic się nie zmieni to szybko doczekamy się chińskiego Ferrari i prawdziwie chińskich Volkswagenów.
Chińczycy wypracowali 2,5 biliona dolarów nadwyżki i bynajmniej nie chowają swoich pieniędzy do skarpety. Od 2000 roku ich inwestycje za granicą wzrosły aż 20-krotnie, a kryzys finansowy w Europie jeszcze bardziej przyspieszył proces przejmowania europejskich legend, które nie potrafią długo opierać się chińskiej gospodarce rosnącej w skali 27% w skali roku.
Kupili Volvo, wykupują fabryki Fiata, sprzedają więcej podrabianych Hond CR-V w samych Chinach, niż BMW aut serii 3 na cały świecie. Już zgłaszali swoje zainteresowanie General Motors, przyjdzie czas na niemieckie marki i słowo daję, jeśli zainteresują się Porsche, to 'bedzie wojna’!